W 2009 roku, jako pierwszy niewidomy, zdobyłem najwyższy szczyt Europy – Mont Blanc 4810 m n.p.m. Było to dla mnie ogromne wyzwaniem i chyba nie do końca zdawałem sobie sprawę z warunków panujących w tak wysokich górach.
Jestem osobą, która nie potrafi wysiedzieć w miejscu i poziom adrenaliny „musi się zgadzać”. To jest także związane z moim hartem ducha - pomimo przeciwieństwa losu związanego z niepełnosprawnością. Mam duże doświadczenie sportowe wyniesione z dwóch kadr narodowych - sześć lat reprezentowałem Polskę podczas startów wioślarskich i maratońskich.
Nie widzę przeszkód
Dlatego jedną z konsekwencji moich wszystkich doświadczeń było powołanie cztery lata temu stowarzyszenia „Nie Widzę Przeszkód”. Wraz z grupą zdeterminowanych ludzi i przy wsparciu bliskich znajomych, którzy podzielają moje pasje i zainteresowania, stworzyłem miejsce, w którym pokazujemy, że bycie niewidomym nie musi oznaczać braku aktywności. W ciągu tych czterech lat zorganizowaliśmy wiele ciekawych i pasjonujących wypraw i eventów.
Czytaj także: Tandem? Nie widzę przeszkód
Jedną z nich jest rozpoczęta w listopadzie 2013 roku próba zdobycia, jako pierwsza niewidoma osoba na świecie, Korony Gór Europy. Zaczynając tą przygodę, spotykałem się z wielu stron z pytaniami: „po co to robisz?”, „co chcesz udowodnić?” i „czy to, co chcesz zrobić, nie jest nieodpowiedzialne i zagrażające Twojemu życiu?”. Moją odpowiedzią na tego typu pytania zawsze było stwierdzenie „nie widzę przeszkód i wam to udowodnię!”.
Aktualnie jestem ma półmetku wypraw, po zdobyciu 26 szczytów. Na szlakach wiele razy zastanawiałem się, co ja tutaj robię? Warunki, w jakich poruszałem się z moimi pełnosprawnymi przewodnikami, nie zawsze były łatwe i przyjemne. Śnieg, lód i niskie temperatury oraz wielogodzinne, a czasem także kilkudniowe marsze na szczyt nauczyły mnie ogromnej pokory wobec sił natury oraz samego siebie. Po każdym wyjeździe zastanawiałem się, co można poprawić, żeby to, co robię było bezpieczne. Dzięki nieocenionej pomocy ratowników GOPR, którzy poświęcili wiele czasu oraz dzieli się własną wiedzą, doświadczeniem i umiejętnościami, by nauczyć mnie i moich przewodników jak bezpiecznie poruszać się górskimi szlakami. Dzięki temu zdobywanie kolejnych szczytów zaczynało się stawać coraz łatwiejsze.
Człowiek się uczy przez całe życie
Przede mną kolejne 20 szczytów projektu Euro-Summits Adventure, które ze względu na swoją specyfikę są bardzo wymagające. Na wielu z nich występuje zagrożenie lawinowe oraz niskie temperatury i duża wysokość. Kilka miesięcy temu zacząłem się zastanawiać, czy byłaby możliwość, abym nauczył się obsługiwać detektor lawinowy?
Czytaj także: Nie widzę przeszkód by się wspinać, czyli Euro Peaks – Challenge
Pierwsza reakcja osób, którym o tym powiedziałem, była przewidywalna – „nie da się”, „to strata twojego czasu, bo osoba niewidoma nie może prowadzić akcji ratunkowej po przejściu lawiny”. Byłem jednak zdeterminowany i postanowiłem poszukać wsparcia u tych, którzy najlepiej się na tym znają – ratowników górskich. Udałem się do mojego przyjaciela, który stwierdził, że w sumie nie mamy nic do stracenia i warto spróbować.
Detektor sprzed 20 lat…
21 marca tego roku pojechałem wraz z moimi partnerkami-przewodniczkami do schroniska Murowaniec w Tatrach na kurs lawinowy. Na miejscu poznałem naczelnika TOPR-u, który początkowo był zdystansowany do tego pomysłu. Następnego dnia zaczęła się nauka. Poznałem system działania cyfrowego detektora z dodatkową funkcją analogową. Po pierwszych próbach odnalezienia osoby zasypanej wraz z ratownikami doszliśmy do wniosku, że może się udać, tylko musimy zmienić detektor na najprostszy model sprzed 20 lat. Od momentu zmiany detektora, znajdowanie osoby zasypanej stało się o wiele prostsze i skuteczniejsze. Naczelnik TOPR-u, ratownicy i pozostali uczestnicy kursu byli pod ogromnym wrażeniem i zaczęli sami próbować znaleźć kogoś, używając tylko i wyłącznie słuchu. Było to niesamowite doświadczenie zarówno dla mnie, jak i dla ratowników TOPR-u, którzy opowiadali, że podczas dużych i głębokich zasypań zdarza im się poszukiwać ludzi używając zmysłu słuchu, tak jak ja.
Podczas tego emocjonującego weekendu poznałem techniki ratownictwa lawinowego, nauczyłem się, w jaki sposób udzielić pierwszej pomocy ofierze zasypania, ćwiczyłem jak ułożyć osobę poszkodowaną i jak ją utrzymać przy życiu. Kurs składał się nie tylko ratownictwa górsko-lawinowego i obsługi detektora, ale także z praktycznej wiedzy pomagającej ocenić ryzyko jej wystąpienia i dopomóc w wyborze szlaku, którym będę się poruszał. Sprawiło im to niesamowitą radość, bo wymagało przestawiania się ze słuchu na zmysł dotyku. Byłem i wciąż jestem, pod ogromnym wrażeniem ratowników. Ich niesamowite, wieloletnie doświadczenie i determinacja do przekazania swojej wiedzy osobie niewidomej była imponująca.
Po 3 dniach wspólnych ćwiczeń i wielu rozmowach uświadomiłem sobie potencjalne ryzyko czekające nie tylko na nas, ale i na innych w górach. Dzięki wiedzy i umiejętnościom nabytym podczas kursu w Murowańcu wiem, że w razie zagrożenia zdrowia i życia, jako osoba niepełnosprawna nie będę stanowić podświadomego zagrożenia dla moich przewodniczek. Nie będę tym, którego trzeba najpierw ratować w momencie, gdzie liczy się każda sekunda. Dzięki tym umiejętnościom i wiedzy będę tym, który może im znacząco pomóc cało i zdrowo wybrnąć z opresji.
Jerzy Płonka
Prezes Stowarzyszenia Nie Widzę Przeszkód