Też chcę mieć w sobie tyle optymizmu, zorganizowania i endorfin. By się tym „zarazić”, pojechałam na PZU Półmaraton Warszawski kibicować kolegom. Warto było!
Tak, można spotkać głosy, że bez sensu organizować taką imprezę w środku miasta – bo korki (w niedzielę przed 10:00?), bo zamieszanie, bo zamknięte ulice, bo, bo, bo… Ale wystarczy stanąć gdzieś na trasie i zakrzyknąć „Dalej! Dasz radę!”, by zrozumieć, jak wiele to znaczy dla tych, którzy postanowili ruszyć cztery litery z kanap i zrobić coś dla swojego zdrowia. Jeszcze pewnie długo nie będę w stanie przebiec półmaratonu, o maratonie nawet nie myślę, chociaż momentami zastanawiam się czy to nie moje 5 Mitów. Jednak to, co przeżyłam w ostatnie niedzielne przedpołudnie marca, jeszcze długo postanie mi w serduchu i będzie motywować do wychodzenia z domu.
Możesz szybciej
Błonia Stadionu Narodowego skąpane w słońcu. Na miejscu mnóstwo atrakcji dla kibiców, rodzin zawodników, wszystkich, którzy w tym miejscu czekali na tych, co na trasie. W geście solidarności z kolegami, którzy walczyli ze sobą podczas biegu, wskoczyłam na bieżnię i „podzieliłam się kilometrem” dla fundacji „Zdążyć z pomocą”. Ledwie minęła godzina od startu, a na mecie zameldował się zwycięzca - Kenijczyk Victor Kipchirchir. PO GODZINIE! To znaczy, że biegł szybciej, niż zdarza mi się jeździć rowerem. Wow! Półtorej godziny po starcie ustawiliśmy się z rodzinką na początku ostatniej prostej do mety – tuż przy tabliczce „200 m. Możesz szybciej!”. To niesamowite, że po 21 kilometrach było sporo takich, co zaczynali sprintem wyprzedzać innych, by jeszcze uszczknąć nieco z końcowego wyniku. A może to też trochę zasługa nas, kibiców? Zobaczcie, co zawodnicy piszą o kibicach w swoich relacjach po biegu:
„Wbiegamy na błonia stadionu. Rzesza kibiców po obu stronach barierek działa, jak dopalacze kupione w bocznej uliczce. Nie mam już na nic wpływu. Widzę, jak ludzie, którzy biegli w najlepszej grupie świata, wbiegają na metę przed najlepszymi zającami świata (a co!).” – czytamy w relacji Marcina Kargola.
„Dziękuję wszystkim kibicującym. Naprawdę miło słyszeć na trasie te wszystkie okrzyki i zagrzewanie do walki. Bez tego pewnie zwątpiłbym gdzieś na 15 km i nie podjął walki do samej mety. A tak, jeszcze zmuszałem się, żeby cisnąć na moście i skończyć mimo wszystko poniżej 1:11, dziękuję!” - pisze Warszawski Biegacz.
„Zastrzyk energii od kibiców w okolicach Mostu Poniatowskiego sprawił, że kolejne 2 kilometry pokonane w czasie około 4:50. Od tego momentu zauważyłem, że coraz więcej osób zaczyna zwalniać i słabnąć… a ja czułem moc i się zastanawiałem czy nie biegnę za wolno ;)” – pisze Przemek Rosa.
„Dawno tak dobrze nie bawiłem się, jadąc na „sprawdzian”. Wszyscy ludzie uśmiechnięci, zadowoleni. Każdy pomagał, każdy zagadywał – super! Kibice na trasie też byli niesamowici. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wiele energii się dostaje, gdy co kilkadziesiąt metrów ktoś wykrzykuje Twoje imię i krzyczy 'dawaj dawaj!'.” – relacjonuje Paweł Bajkowski na swoim blogu.
„(…) tłum kibiców i zespoły na każdym kilometrze znów sprawiły, że nogi same niosły”- relacjonuje na blogu swojego brata Monika Sawicz.
Pozytywnie zakręceni
Tak sobie myślę, że to cudowne perpetuum mobile, bo my, kibice dodajemy sił i energii biegaczom, a oni zarażają nas swoją pasją. Więc do boju najlepsi kibice! Do boju biegacze! Spotkajmy się na kolejnych zawodach! Najbliższe już w niedzielę - Łódź Maraton Dbam o Zdrowie, gdzie biegacze zmierzą się na dwóch dystansach – 10 i 42,195 km. Na królewskim dystansie będzie można pościgać się ze zwycięzcą ubiegłorocznego PZU Maratonu Warszawskiego – Yaredem Shegumo. Zobaczcie, jak radzi sobie z niedogodnościami po biegu.
Debiutantom na królewskim dystansie przypominamy również 8 punktów, które doprowadzą was do sukcesu.
Kibice także nie będą się nudzili. Organizatorzy biegu już ogłosili konkurs na Mistrza kibicowania. Nie zabraknie także strefy Podziel się kilometrem – tym razem zbieramy na akcję „biegam – pomagam”. W Warszawie podczas akcji kibice przebiegli 864,7 km. Dzięki czemu Fundacja „Zdążyć z Pomocą” otrzymała od nas 8647 zł! Czy w Łodzi padnie kolejny rekord dobroci? Pamiętajcie, Pomoc to moc! To na pewno doda wam sił na bieżni. Później widzimy się jeszcze na maratonie w Lublinie, Warszawie i Katowicach, półmaratonie w Krakowie i tatrzańskim Biegu pod Górkę.
Do zobaczenia na mecie!