Po dziesięciu latach działalności Fundacji PZU możemy się pochwalić imponującym dorobkiem. W tym czasie przyznaliśmy ponad 1 400 dotacji. Wsparcie w konkursach dotacyjnych otrzymało ponad 250 organizacji, w projektach konkursowych wzięło zaś udział 52 tysiące osób.
Dzięki wspieranym przez nas inicjatywom, w całej Polsce odbyły się setki festynów, wycieczek i szkoleń. Dzieci i młodzież miały okazję wziąć udział w różnych zajęciach, warsztatach i kółkach zainteresowań. Dotacje Fundacji PZU przyczyniły się także do powstania i rozwoju wielu organizacji pozarządowych w kraju.
Jesteśmy zaangażowani w realizację wielu projektów – zarówno samodzielnie, jak i w partnerstwie z innymi organizacjami, między innymi Fundacją Młodzieżowej Przedsiębiorczości, Fundacją Edukacyjną Przedsiębiorczości, Fundacją Wisławy Szymborskiej, Krajowym Funduszem na rzecz Dzieci.
Fundacja PZU pomaga nie tylko organizacjom, ale również osobom fizycznym poszkodowanym przez los. Takim niesamowitym dla mnie przypadkiem była sprawa 15-letniego chłopca potrąconego przez tira, gdzie rodzice zwrócili się z prośbą o pomoc w sfinansowaniu rehabilitacji. Chłopiec, zaraz po wypadku, trafił do Polskiego Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej VOTUM w Krakowie w stanie bardzo ciężkim, bez kontaktu. Zarząd Fundacji postanowił pomóc, a po 3 miesiącach otrzymaliśmy informacje, że chłopiec wraca do zdrowia, nawiązuje kontakt z otoczeniem, zaczyna mówić, choć wydawało się to prawie niemożliwe. Takich przykładów pomocy w ciągu tych lat są dziesiątki.
W ramach działań własnych prowadzimy trzy konkursy dotacyjne, zróżnicowane ze względu na tematykę i grupę odbiorców:
- Z PZU po lekcjach
- Młodzi niepełnosprawni – sprawni z PZU
- PZU z kulturą
Najciekawszy projekt, jaki pamiętam i otworzył mi oczy na niepełnosprawność, to projekt „Taekwondo i Teatroterapia” realizowany przez Marka Budzyńskiego, Regionalnego lidera Wolontariatu z Lublina. Pamiętam go doskonale, ponieważ zobaczyłam, jak wygląda codzienna praca z dorosłymi osobami niepełnosprawnymi. Dotychczas nie zdarzyło się, żebym miała tak liczną grupę niepełnosprawnych wokół siebie. P. Marek prowadził z nimi trening taekwondo, a ja w tym czasie miałam okazję porozmawiać z ich rodzicami. Opowiadali, jak z pomocą przedstawicieli Fundacji Teatroterapia Lubelska uczyli swoje dzieci samodzielności, np. samodzielnie dojeżdżać na warsztaty, ile przystanków, na którym wysiąść, jak opiekun jechał w drugim końcu autobusu i obserwował czy podopieczny wysiada tam, gdzie trzeba, potem jak matka wsadzała córkę do autobusu, a opiekun czekał na przystanku i co się działo, jak nie dojechała do umówionego miejsca, akcje poszukiwawcze i tak dalej… to jest naprawdę ciężka praca. Najbardziej urzekły mnie relacje pomiędzy podopiecznymi, terapeutami i rodzicami. Wszyscy się znają, przygotowują w siedzibie Fundacji posiłki, zaprosili mnie na pierogi, które gotowali, pilnują tego, aby jeść wspólnie przy jednym stole, wspaniała atmosfera, ogromny szacunek dla siebie nawzajem, bardzo ciepło wszyscy odzywają się do siebie, pomagają sobie nawzajem, ale mądrze i jednocześnie nikt nikogo w niczym nie wyręcza, wymagania stawiane są zarówno chorym jak i zdrowym.
Od początku istnienia tych programów skoncentrowaliśmy się na wspieraniu inicjatyw skierowanych do dzieci i młodzieży z terenów, gdzie dostęp do kultury, zajęć dodatkowych czy rehabilitacji jest utrudniony. Choć obecnie część projektów jest realizowana także w większych miastach, to wspieranie mieszkańców małych miejscowości pozostaje jednym z najważniejszych celów Fundacji PZU.
Mimo dynamicznych zmian, jakie zachodzą w ostatnich latach, wciąż jest w Polsce wiele miejsc, gdzie dzieci i młodzież nie mają zapewnionych odpowiednich warunków do rozwoju. Staramy się to zmienić, wspierając odpowiednie organizacje z całego kraju – zarówno duże i doświadczone, jak i mniejsze, stawiające pierwsze kroki – ponieważ wierzymy, że najlepiej znają potrzeby środowisk, w których na co dzień pracują.
Zanim organizacje przystąpią do realizacji projektów, przyjeżdżają do nas, do centrali na szkolenie. Mówimy im o zasadach korzystania z dotacji i wspólnie przechodzimy przez zapisy umowy, dajemy im też wskazówki, jak potem taką dotację rozliczać i co robić, jak pojawią się problemy z realizacją projektu. Ponieważ koordynuję projekty, to od zeszłego roku takie szkolenia prowadzę ja. No i podczas tego szkolenia w tym roku w sierpniu jak zwykle opowiadałam, że jak zadzieje się to czy tamto, to trzeba zrobić tak i tak, ale żeby się nie martwili, że najważniejsze jest to, żeby się komunikować, jak jest problem, bo wtedy jeszcze można coś zrobić. No i generalnie my rozumiemy, że jak projekt trwa kilka miesięcy, to różne rzeczy się zdarzają i wszystko da się zrobić tak, żeby było dobrze. Podstawą jest jednak to, żebym wiedziała, że jest jakiś kłopot, więc podaję mój telefon i e-mail i mają dzwonić. Na co jedna z pań odpowiedziała, że ona była przerażona, bo jeszcze nie mieli takiej dużej dotacji, a do tego Fundacja PZU wydawała jej się częścią takiej wielkiej, poważnej korporacji z Warszawy i nawet przyjazdem na to szkolenie się denerwowała, a tymczasem ona przyjechała i czuje wsparcie mimo, że jeszcze projekt się nie zaczął. Mają różne dotacje z innych organizacji czy instytucji i nie przypomina sobie, żeby ktoś traktował ich tak po partnersku, mimo, że są taką małą organizacją, zapewniając, że gramy do jednej bramki, bo najważniejsze są te dzieci, które z projektu skorzystają. To mnie bardzo ujęło :)
Nasze wsparcie odgrywa w wypadku każdej z nich trochę inną rolę – dla jednych stanowi główne źródło utrzymania, dla innych jest zaledwie niewielkim wkładem, pozwalającym jednak uzupełnić luki i rozwinąć całościową ofertę zajęć i usług. W kilku wypadkach dotacja miała kluczowe znaczenie dla powstania organizacji.
Na podstawie raportów i badań oraz rozmów z realizatorami projektów możemy stwierdzić, że dużo udało nam się już zrobić, ale mamy świadomość, że wciąż wiele pracy przed nami.
Więcej na temat podsumowania działań Fundacji PZU możesz przeczytać tutaj. A o realizowanych inicjatywach na bieżąco piszemy na naszym blogu.