3 września 1944. Środek Powstania Warszawskiego. Na ulicach coraz więcej rannych Powstańców i mieszkańców Warszawy. W całym mieście blisko 200 placówek medycznych walczy o życie swoich pacjentów.
Jedną z nich był powstańczy szpital przy ulicy Konopczyńskiego, który, w pierwszych dniach Powstania, zorganizowano w kamienicy nr 3. Komendantem został dr Stefan Żegliński - lekarz chirurg z pobliskiego Szpitala Dziecięcego przy ul. Kopernika 43. Budynek dobrze nadawał się na szpital, ponieważ do ostatnich dni lipca mieszkały tam niemieckie pielęgniarki. Pacjenci byli lokowani w mieszkaniach na piętrach.
Krótka uliczka Konopczyńskiego kończyła się niewielkim placem, otoczonym szczelnie kilkoma kamienicami. Kamienica nr 1 była zajęta przez zwykłych lokatorów, nr 3 - przeznaczona całkowicie na szpital, pod numerem 5/7 lokowano ludność przybywającą ze spalonych domów, a pod numerem 4, gdzie kiedyś mieściła się szkoła zawodowa, przebywali bezdomni ze zburzonych kamienic oraz jeńcy wzięci do niewoli - Niemcy i volksdeutsche. Kamienice 1, 3 i 5/7 były nowoczesne, wykończone w roku 1938, pięciopiętrowe, a pod domem 5/7 mieścił się schron przeciwlotniczy sięgający dwa piętra w głąb.
Cały ten zakątek był zaciszny i dawał poczucie bezpieczeństwa. Gdy przeniósłszy sterylizator, weszłam do pokoju na parterze, zobaczyłam scenę, która pozostała mi w pamięci na zawsze. Przy fortepianie siedział młodziutki chłopiec w wojennej rogatywce, ozdobionej pękiem biało-czerwonych wstążek i grał „Serce w plecaku”. Trzy młode pary siedzące na tapczanie wtórowały mu śpiewem. Wszyscy byli tak weseli i beztroscy. Dwa tygodnie później nikt z nich już nie żył.
*Cytat pochodzi z książki Marii Zatryb-Baranowskiej "Uliczka powstańców. Wspomnienia sanitariuszki szpitala polowego z Powstania Warszawskiego".
Kiedy 3 września, niemiecki ostrzał się nasilił, pacjentów przeniesiono do schronu znajdującego się dwa piętra pod kamienicą nr 5/7. Schron był mocny (żelazobeton), obszerny i czysty. Nie posiadał jednak dostatecznej wentylacji i żadnej ubikacji. Temu pierwszemu brakowi zaradzono przez wybicie otworu w ścianie piwnicy przylegającej do schronu. Mimo bardzo trudnych warunków – braku oświetlenia, wody, podstawowych lekarstw - przeprowadzano tam operacje ratujące życie.
Rannych mieliśmy 180 mężczyzn, kobiet i dzieci, a wśród nich zarówno cywilów, jak i żołnierzy AK i AL. W schronie ustawiono drewniane piętrowe prycze, na których kładziono bez podziału mężczyzn i kobiety w tych samych pomieszczeniach. Były to trzy większe sale, kilka małych komórek i bocznych korytarzy. W jednej z komórek urządzono prowizoryczną salę operacyjną, w drugiej mieściła się również prowizoryczna ubikacja, z której trzeba było wynosić wiadra z nieczystościami na górę i wylewać gdzieś w gruzy. Prawie połowa naszych rannych była chora na czerwonkę. Do tej ciężkiej i odrażającej pracy zgłosiła się starsza kobieta. Na nasze zdziwienie zareagowała słowami: „Ja też chcę jakoś przysłużyć się powstańcom!”. I rzeczywiście - była to ważna i konieczna przysługa.
*Cytat pochodzi z książki Marii Zatryb-Baranowskiej "Uliczka powstańców. Wspomnienia sanitariuszki szpitala polowego z Powstania Warszawskiego".
Po trzech dniach, 6 września, wkroczyli Niemcy. Dr Żegliński wynegocjował ewakuację rannych i personelu - prawie 200 osób. Uratowano wszystkich.
To właśnie w tym miejscu – w piwnicach kamienicy przy ul. Konopczyńskiego 5/7 - Fundacja Warszawskie Szpitale Polowe, z inspiracji mieszkańców kamienicy i we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego, chce stworzyć Muzeum Szpitala Polowego. Patronat honorowy nad tym projektem sprawują prezydent Warszawy, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i prezes Polskiego Czerwonego Krzyża.
Pierwszym krokiem do powstania Muzeum jest, wsparty przez Fundację PZU, portal www.szpitale1944.pl. Znajdziemy w nim historie blisko 200 medycznych placówek powstańczych, a także wiele zdjęć oraz osobistych historii powstańców i sanitariuszy.
W wybranych bibliotekach i instytucjach związanych z historią Warszawy znaleźć można również książkę ze wspomnieniami sanitariuszki szpitala polowego przy ulicy Konopczyńskiego, Marii Zatryb-Baranowskiej ps. „Adela” pt. „Uliczka powstańców. Wspomnienia sanitariuszki szpitala polowego z Powstania Warszawskiego".
Wydanie książki nie byłoby możliwe, gdyby nie życzliwość córki autorki wspomnień, pani Barbary Dąbrowskiej, oraz wsparcie Fundacji PZU. Wspomnienia zostały napisane pięknym, literackim językiem. Autorka spisała je w czasie Powstania i tuż po nim. Przeleżały w domowej szufladzie kilkadziesiąt lat. Tekst jest uzupełniony o przypisy oraz liczne fotografie ze zbiorów rodzinnych i z Archiwum Muzeum Powstania Warszawskiego.
Książka nie jest przeznaczona do sprzedaży. Lista miejsc, w których można znaleźć te unikatowe wspomnienia jest dostępna tutaj.
Każdy z nas może przyczynić się do powstania Muzeum. Informacje, jak wesprzeć projekt, można znaleźć na stronie: http://www.szpitale1944.pl/wesprzyj-nas/