Przepis na przygodę:
Składniki
- wolontariusze gotowi na wszystko
- tandem (nie musi być do końca sprawny)
- osoby, które dosłownie i w przenośni nie widzą przeszkód
- trochę lin, uprzęży i sceneria pięknych skał
Sposób przygotowania
Wszystko moczysz w wodzie – ok. 2 stopni Celsjusza, przyprawiasz mgłą, na koniec dorzucasz trochę listopadowego słońca… i jeszcze szczypta szaleństwa. Rezultat – satysfakcja i refleksja nad mocą pozytywnego nastawienia. Smakuje wybornie i prosisz o dokładkę.
Wyjechaliśmy z grupą osób niewidomych ze Stowarzyszenia Nie Widzę Przeszkód na dwudniową wycieczkę rowerową na tandemach. Rozpoczynając naszą wyprawę bladym świtem 16 listopada na krakowskim rynku, za cel obraliśmy Jurę Krakowsko-Częstochowską. Pierwszy z dwóch dni upłynął pod znakiem mgły i trwającej 8 godzin jazdy pod górę.
Iza Jasica (nie widzi przeszkód):
Najbardziej jestem dumna z tego, że udało mi się z moim pilotem pokonać bardzo ostry podjazd pod górę, na drodze z Pilicy. Za wjechanie na ten stromy podjazd jeden z uczestników (Artur) obiecał cenną nagrodę :) Wycieczka się udała, ale największą bolączką był zimny wiatr i pot lejący mi się na oczy.
Michał Smolarski (widzący przeszkody):
Niesamowita energia, wola działania i zwyciężenia każdej bariery i przeszkody, połączone z zacięciem w dążeniu do celu i uśmiechem nieschodzącym z twarzy. To krótka charakterystyka osób, wśród których spędziłem dwa dni. Mogę powiedzieć tylko tyle, że ta energia przeskakuje i jest zaraźliwa. Niesamowite przeżycie, mam nadzieję że jeszcze kiedyś będę mógł uczestniczyć w takiej akcji.
Na mecie, pod Okiennikiem Wielkim czekała nagroda, ognisko z ciepłą strawą i kolejne atrakcje, tym
razem przygotowane przez Ratowników Jurajskiej Grupy GOPR. Wszystkich uczestników zaproszono do zjazdu tyrolką z Okiennika Wielkiego. Najpierw jednak trzeba było się tam wdrapać :) Dwójkami, w asyście ratowników GOPR wszyscy bezpiecznie zdobyli szczyt, by zejść z niego w niekonwencjonalny sposób – zjeżdżając na linie nad kilkudziesięciometrową przepaścią.
Na drugi dzień, mimo boleści tu i ówdzie ruszyliśmy w drogę powrotną. Największym motywatorem było wstające, jesienne słońce.
Jarek Kubik (widzący przeszkody):
Byłem całkowicie zaskoczony postawą osób ze Stowarzyszenia. Byli niesamowicie zmotywowani, waleczni i optymistyczni. Na pewno mieli swoje słabsze chwile i przemyślenia „czy damy radę?” , ale nie narzekali i nie robili z tego problemu. Myślę, że to my możemy się nauczyć od nich wiele, zwłaszcza tego, że w życiu można zrobić dużo, jeśli się tylko chce. Przez osoby ze Stowarzyszenia, wyrażenie „nie widzę przeszkód” nabrało dla mnie nowego znaczenia - za co dziękuję.
Maciej Mówiński (nie widzi przeszkód):
Ludzie, spędzający na co dzień czas przy biurku w pracy, okazali się idealnymi partnerami do wspólnej
jazdy na rowerze.
Na trasie nie obeszło się bez przygód ze sprzętem, ale mieliśmy duże wsparcie koleżanek i kolegów, którzy zapewnili nam pomoc logistyczną. W niedzielę około 14.00 większość ekip dotarła na dwóch kółkach do Krakowa, pokonując łącznie ponad 140 km na rowerach – zadziwiając tym samych siebie :)
Michał Majchrzak (nie widzi przeszkód):
To był dla mnie weekend pełen pozytywnych wrażeń. Warto było wstać w sobotę nad ranem i wsiąść na tandem. Wprawdzie wcześniej już sporo w tym roku jeździłem na tandemach, ale wciąż miałem ochotę na więcej. Mimo mojego doświadczenia, muszę przyznać, że w sobotę były dość trudne warunki do jazdy. Ekipa była bardzo fajna. Mimo, iż praktycznie w większości się nie znaliśmy, to szybko znaleźliśmy wspólny język, zarówno przewodnicy jak i niewidomi oraz słabowidzący.
Jola Kłosińska (widząca przeszkody):
Po raz kolejny przekonałam się, co można osiągnąć przez pozytywne nastawienie. Bardzo wzmacniające doświadczenie bycia z ludźmi, realizującymi swoje marzenia.
Grzegorz Mandrysz (widzący przeszkody):
Udział w tym przedsięwzięciu to absolutnie fantastyczne doświadczenie. To możliwość spojrzenia na świat z zupełnie innej pespektywy. Fantastyczna organizacja i logistyka sprawiły, że pomimo niewielkich problemów technicznych - zbitej szyby w Vivaro;) niekoniecznie sprzyjającej temperatury i zwykłych ludzkich słabości, na pewno każdy wrócił szczęśliwy.
Darek Kondracki (widzący przeszkody):
Mnie w drodze powrotnej Szymon wręcz zawstydził tym, że ja już chciałem zrezygnować z ostatnich kilometrów, a on uparł się na jazdę rowerem do końca. Ten gość to ma parę w udach. :)
Artur Talaga (widzący przeszkody):
…na takie pomysły zawsze zareaguję pozytywnie, bo pewne jest to, że spotkam takich ludzi „co chcą”.
Jestem pod wrażeniem naszych „podopiecznych” – ich wewnętrznej siły i tego jakimi są pogodnymi ludźmi.
Łukasz Groniewski (widzący przeszkody):
Brak słów, by opisać miniony weekend. Wszystkie toury mogłyby z zazdrością spoglądać na organizację tych etapów. Premie górskie – idealne. Zjazdy – idealne. Vivaro – niezawodne.
Grzegorz Krawczyk
(fot. Małgorzata Wolak, Michał Smolarski)