Jednym z podstawowych zadań ratowników górskich jest prowadzenie akcji poszukiwawczych osób zagubionych w górach. Zazwyczaj są to akcje trudne i czasochłonne, w których bierze udział duża ilość ratowników wspomagana specjalistycznym sprzętem. Bardzo często akcje takie prowadzone są w nocy, przy złych warunkach pogodowych, niejednokrotnie w zimie, kiedy osoby poszukiwane narażone są na bardzo niekorzystne działanie niskich temperatur. W tym krótkim artykule postaramy się omówić prawdziwą akcję poszukiwawczą przez pryzmat błędów, jakie popełniły osoby poszukiwane. Jak mówi przysłowie „najlepiej uczyć się na błędach”. Mamy nadzieję, że przez pokazanie tych, jakie popełnili zagubieni tej nocy turyści, innym uda się ich uniknąć w przyszłości.
Błędy, które popełniają turyści w górach
Omawiana akcja miała miejsce zimą w masywie Babiej Góry. Odnalezieni tego dnia turyści już wyruszając na wycieczkę popełnili dwa podstawowe błędy. Po pierwsze: wyszli w kierunku szczytu zdecydowanie za późno. Po drugie: rozpoczęli wycieczkę zmęczeni, wychodząc w góry prosto z samochodu, po wielogodzinnej podróży z centralnej Polski. Pierwszy z nich skutkował tym, że zmrok – zapadający zimą wcześnie, a w górach często niemal niespodziewanie – zastał ich już przed wierzchołkiem Babiej Góry. Z drugim wiąże się powolne tempo marszu, jakie turyści mieli idąc na szczyt, oraz bardzo szybkie zmęczenie przy późniejszym torowaniu w głębokim śniegu. Po dojściu na wierzchołek Babiej Góry dwójka turystów odpoczywała przez pewien czas, aby później, idąc niejako po własnych śladach, rozpocząć powrót do schroniska. Niestety - jak się okazało - zaczęli schodzić po śladach, ale cudzych, prowadzących zupełnie w innym kierunku.
Przygotowanie i rozwaga przede wszystkim
Po pewnym czasie turyści zorientowali się, że idą w złą stronę, ale nie wiedzieli, w którą dokładnie. Mimo posiadania mapy nie byli w stanie ustalić swojej pozycji, a przez brak kompasu – nie wspominając o GPS’ie – nie mogli nawet określić, w którym kierunku podążają. Brak odpowiednich do warunków zimowych butów i spodni doprowadził – przy konieczności torowania w głębokim śniegu – do kompletnego przemoczenia niemal po pas jednej z osób. Przy minusowej temperaturze szybko poskutkowało to pojawieniem się u niej objawów hipotermii. Widząc coraz trudniejsze swoje położenie turyści zadzwonili do GOPR z prośbą o pomoc. Niestety, ale nie posiadali wgranej w telefonach aplikacji „Ratunek”, która pokazałaby ratownikom ich dokładne położenie i tylko dzięki doświadczeniu prowadzącego akcję i znajomości przez ratowników topografii masywu Babiej Góry udało się ich w miarę szybko odnaleźć. Co szczególnie bulwersuje, czekając na ratowników turyści postanowili „pokrzepić” się zawartością butelki wysokoprocentowego alkoholu, którą mieli ze sobą. Oczywiście działanie takie, mimo pozornego uczucia ciepła, tylko pogłębiło stan hipotermii jednego z nich. Po około dwóch godzinach od wezwania pomocy turyści zostali odnalezieni przez ratowników, którzy rozpoczęli szybki, ale jednocześnie umiejętny transport znajdującego się już w drugim stadium hipotermii poszkodowanego do oczekującej w dolinie karetki.
Wszystko dobrze sie skończyło
W opisanej akcji poszukiwawczej wzięło udział kilkunastu ratowników górskich z Grupy Podhalańskiej oraz Grupy Beskidzkiej GOPR, którzy korzystali m.in. z dwóch samochodów terenowych i skutera śnieżnego. Popełnione przez turystów błędy – zbyt późne wyruszenie na szlak, zmęczenie, nieodpowiedni ubiór i braki w wyposażenie, brak wgranej aplikacji „Ratunek” w telefonie oraz picie alkoholu w oczekiwaniu na ratowników – mogły doprowadzić do tragicznego końca ich wycieczki. Na szczęście, dzięki wysiłkom i zaangażowaniu ratowników, finał akcji tym razem okazał się pozytywny.
Poznajcie ratowniczkę z okolic Babiej Góry - Kalinę, która dba o bezpieczeństwo turystów przez cały rok.